The Finals - prolog.

4
piątek, maja 31, 2013
Dzielnica Ridgewood w Nowym Jorku jest niepisaną historyczną granicą pomiędzy dwoma obszarami - oddziela od siebie Brooklyn i Queens. Na wschodzie Jamaica, gdzie po ulicach biegał za młodu Lamar Odom i przede wszystkim Rafer Alston. Gdzieś na południu Cypress Hills i nie ma to nic wspólnego z 'Hello, my name is doctor Greenthumb'. Od zachodu Ridgewood sąsiaduje z Williamsburgiem i nieco dalej polskim Greenpointem. Może dlatego Phil, u którego za pomocą couchsurfingu udało mi się znaleźć sofę na pierwsze dwa dni pobytu w Nowym Jorku, okazał się Polakiem? Poza Philem w Ridgewood rezydował swego czasu węgierski magik – Harry Houdini. Klatki, łańcuchy, basen z wodą i jeden gościu, który na golasa robił wszystko by się z nich wydostać.

Tym razem bez luster, bez dymu, lecz także w pojedynkę postaram się dokonać nie lada wyczynu. Postaram się być na każdym meczu Finałów NBA, na żywo, w hali. Nie sponsorowany przez nikogo, bez akredytacji, kupując bilety na własną rękę i samodzielnie planując całą podróż stanę przed możliwością spełnienia największego życiowego marzenia. Przelatując z miasta pierwszego finalisty do drugiego na przestrzeni 20 dni zobacze maksymalnie siedem spotkań na żywo. A dodatkowo postaram się wszystko opisać na łamach bloga, z dokładną kalkulacją kosztów. Nie po to by liczyć na rozgłos, czy chwalić się posiadaną gotówką, lecz by udowodnić zdecydowanej większości ludzi, że pogoń za marzeniami potrafi być bezcenna i półroczne wyrzeczenie się przyjemności można przerodzić w coś o wiele piękniejszego, niż kolejny remont mieszkania. Moja podróż ma być inspiracją, pobudzającym bodźcem i reklamą Mastercard. Nie znajdziesz tutaj wyszukanych statystyk, fachowej analizy poszczególnych akcji, a dokładny wynik zejdzie na drugi plan. Możesz liczyć za to na: garść ciekawostek związanych z otoczką Finałów, tym co dzieje się wokół hali, jak najtaniej kupić bilet, jak Finały wyglądają z perspektywy zwykłego zjadacza chleba, informacji na temat ceny hot-dogów w hali i o wszystkim tym, co chciałbyś wiedzieć, a nie znając mnie wstydzisz się napisać maila.

Przez te pare czerwcowych dni to koszykówka będzie w moim życiu najważniejsza. Będę spał, jadł i żył koszykówką, dlatego eliminując ryzyko spędzenia czasu i rozmów z jakimiś przypadkowymi osobami, szukając ludzi skłonnych mnie przenocować w San Antonio, Memphis i Miami (tak, nie dopuszczam Indiany do Finałów, a wierzyłem jeszcze wtedy w Memphis) wpisywałem w wyszukiwarce couchsurfingu dwa słowa kluczowe – 'basketball' i 'NBA'. Znalazł się Thomas w San Antonio. Zadeklarowany fan koszykówki, nie do końca rozumiejący, że ja naprawdę będę na każdym meczu na żywo w hali. Inaczej nie chwalił by się swoim dużym telewizorem, co nie? W Miami się nikt nie znalazł, dlatego bez spinki przenocuję te pare dni w hostelu, a wolne od Finałów chwile przeleże na plaży kończąc książkę o historii ligi lub spędzę na boisku.

Miał być z tego dziennik, ale znając życie raz, drugi obudzę się 'wczorajszy' i pisać będzie mi się chciało tak, jak wynosić śmieci, gdy poprosi mnie o to mama. Postaram się by było często, ciekawie i nie do końca poważnie. Postaram się przede wszystkim by było oryginalnie, bo według 'wujka google' będę pierwszym Polakiem, który tego dokona. Mam nadzieję, że nie ostatnim i na kolejne Finały, za rok, pojedziemy razem!


4 komentarze: