Dzielnica Ridgewood
w Nowym Jorku jest niepisaną historyczną granicą pomiędzy dwoma obszarami -
oddziela od siebie Brooklyn i Queens. Na wschodzie Jamaica, gdzie po ulicach
biegał za młodu Lamar Odom i przede wszystkim Rafer Alston. Gdzieś na południu
Cypress Hills i nie ma to nic wspólnego z 'Hello, my name is doctor Greenthumb'.
Od zachodu Ridgewood sąsiaduje z Williamsburgiem i nieco dalej polskim
Greenpointem. Może dlatego Phil, u którego za pomocą couchsurfingu udało mi się
znaleźć sofę na pierwsze dwa dni pobytu w Nowym Jorku, okazał się Polakiem?
Poza Philem w Ridgewood rezydował swego czasu węgierski magik – Harry Houdini. Klatki, łańcuchy, basen z wodą i jeden gościu, który na golasa robił wszystko
by się z nich wydostać.
Tym razem bez
luster, bez dymu, lecz także w pojedynkę postaram się dokonać nie lada wyczynu.
Postaram się być na każdym meczu Finałów NBA, na żywo, w hali. Nie sponsorowany
przez nikogo, bez akredytacji, kupując bilety na własną rękę i samodzielnie
planując całą podróż stanę przed możliwością spełnienia największego życiowego
marzenia. Przelatując z miasta pierwszego finalisty do drugiego na przestrzeni
20 dni zobacze maksymalnie siedem spotkań na żywo. A dodatkowo postaram się wszystko opisać na
łamach bloga, z dokładną kalkulacją kosztów. Nie po to by liczyć na rozgłos,
czy chwalić się posiadaną gotówką, lecz by udowodnić zdecydowanej większości
ludzi, że pogoń za marzeniami potrafi być bezcenna i półroczne wyrzeczenie się
przyjemności można przerodzić w coś o wiele piękniejszego, niż kolejny remont
mieszkania. Moja podróż ma być inspiracją, pobudzającym bodźcem i reklamą
Mastercard. Nie znajdziesz tutaj wyszukanych statystyk, fachowej analizy
poszczególnych akcji, a dokładny wynik zejdzie na drugi plan. Możesz liczyć za
to na: garść ciekawostek związanych z otoczką Finałów, tym co dzieje się wokół
hali, jak najtaniej kupić bilet, jak Finały wyglądają z perspektywy zwykłego
zjadacza chleba, informacji na temat ceny hot-dogów w hali i o wszystkim tym,
co chciałbyś wiedzieć, a nie znając mnie wstydzisz się napisać maila.
Przez te pare
czerwcowych dni to koszykówka będzie w moim życiu najważniejsza. Będę spał,
jadł i żył koszykówką, dlatego eliminując ryzyko spędzenia czasu i rozmów z
jakimiś przypadkowymi osobami, szukając ludzi skłonnych mnie przenocować w San
Antonio, Memphis i Miami (tak, nie dopuszczam Indiany do Finałów, a wierzyłem
jeszcze wtedy w Memphis) wpisywałem w wyszukiwarce couchsurfingu dwa słowa
kluczowe – 'basketball' i 'NBA'. Znalazł się Thomas w San Antonio.
Zadeklarowany fan koszykówki, nie do końca rozumiejący, że ja naprawdę będę na
każdym meczu na żywo w hali. Inaczej nie chwalił by się swoim dużym
telewizorem, co nie? W Miami się nikt nie znalazł, dlatego bez spinki
przenocuję te pare dni w hostelu, a wolne od Finałów chwile przeleże na plaży
kończąc książkę o historii ligi lub spędzę na boisku.
Miał być z tego
dziennik, ale znając życie raz, drugi obudzę się 'wczorajszy' i pisać będzie mi
się chciało tak, jak wynosić śmieci, gdy poprosi mnie o to mama. Postaram się
by było często, ciekawie i nie do końca poważnie. Postaram się przede wszystkim
by było oryginalnie, bo według 'wujka google' będę pierwszym Polakiem, który tego
dokona. Mam nadzieję, że nie ostatnim i na kolejne Finały, za rok, pojedziemy
razem!
4 komentarze: